Lisa
-Lisa!
-Lisa, kochanie! Gdzie jesteś?! - po raz kolejny usłyszałam znajomy głos. Wiedziałam kto mnie wołał – moja babcia.
-Tutaj! - odkrzyknęłam z trudem.
-Dziecinko, jak ty wyglądasz?! - przeraziła się na mój widok. 
W
 rękach trzymała koc, którym mnie okryła. Dopiero wtedy uświadomiłam 
sobie, że siedzę skulona na trawie, a moje oczy są spuchnięte
 od łez, które płynęły po moich różowych policzkach. Gdy poczułam ciepły
 materiał na swoich ramionach, przybyło mi odrobinę siły by wstać. 
Przytuliłam się do starszej kobiety, która owinęła jeszcze moją szyję 
szalikiem.
-Martwiłam się o ciebie - powiedziała, patrząc na mnie z matczyną troską.
-Wiem,
 przepraszam - dałam radę tylko tyle wybąkać, bo zrobiło mi się nagle 
strasznie zimno. Nie zdziwiło mnie to. Byłam ubrana jedynie w krótkie 
spodenki i bluzkę z krótkim rękawem, oczywiście nie licząc koca i 
szalika, od babci.
-Chodź do domu - zaproponowała. Jednak widząc moją minę szybko dodała: - Śpi. Obudzi się zapewne dopiero jutro w południe.
      Nie sprzeciwiałam się. Ruszyłam wolno przodem, ale przy pierwszym 
kroku poczułam przeszywający ból w lewej kostce. To było nie do 
zniesienia. Nie mogłam się ruszyć, więc przykucnęłam i zaczęłam rozmasowywać źródło bólu.
-Co się stało? - zapytała babcia, która szybko znalazła się tuż obok mnie.
-Nie wiem. Pewnie skręciłam nogę, gdy przeskakiwałam płot - powiedziałam, nadal masując kostkę.
-Dasz radę iść? - zadała kolejne pytanie, tym razem z większym strachem.
Spojrzałam w jej oczy, które zawsze patrzyły na mnie, jak na jakiś skarb. Kochała mnie, a ja ją.
-Mogę spróbować - jęknęłam i podjęłam próbę wstania, ale nie obyło się bez pomocy babci.
      W jakiś sposób dotarłyśmy do domu. Nie było łatwo, ale z 
porozrzucanych po drodze gałęzi, wybrałam dwie najmocniejsze, by 
posłużyły mi za kule. Na tle rozgwieżdżonego nieba budynek wyglądał 
strasznie. Dziurawy dach, rozbite okno, oberwane
 parapety, to tylko utwierdzało człowieka w myśli, że znajduje się w 
jakimś horrorze. Może tylko mi się tak wydawało, lecz czułam obecność 
kogoś obcego na podwórku. Przeszłam przez bramkę. Babcia szła cały czas 
za mną, pilnując abym nie upadła. Podchodząc do starych drzwi zawahałam 
się. Usłyszałam szelest w krzakach, rosnących niedaleko. Zastanawiałam 
się co to mogło być. Wiedziałam, że jest za późno, aby jakiekolwiek 
zwierzę, zamieszkujące okolice o tej porze wybrało się na polowanie.
-Wnusiu, wszystko w porządku? - babcia szturchnęła mnie lekko w ramię.
-Tak, tak. Zamyśliłam się - wytłumaczyłam, po czym nacisnęłam klamkę.
     Weszłyśmy do domu. Chwilę trwało, nim znalazłam włącznik światła. Kiedy mi
 się udało, to co zobaczyłam, w ogóle mnie nie zdziwiło. Jak zwykle, mój
 ojciec siedział przed telewizorem (jeśli stare pudło, które odbiera 
tylko dwa kanały, można tak nazwać) z butelką piwa, w ręku. Podeszłam do
 niego, by sprawdzić czy 
śpi. Jednak odór, który od niego pochodził, był tak silny, że zakręciło 
mi się w głowie i postanowiłam sobie to darować.
-Lisa,
 pójdź do pokoju i połóż się. Ja zaraz do ciebie przyjdę z kolacją i 
obejrzę twoją nogę - powiedziała łagodnie babcia, idąc do kuchni.
Posłuchałam się i weszłam po schodach, a raczej wpełzłam. Zanim weszłam do pokoju, poszłam do
 łazienki. Stanęłam nad zlewem. W lutrze, znajdującym się nieco wyżej 
zobaczyłam zmęczoną dziewczynę o bladej cerze. Po jej szarych oczach 
widać było, że dużo płakała.
     Odkręciłam kran i nabrałam w ręce zimną wodę. Opłukałam twarz i 
wytarłam ręcznikiem. Poczułam niewielką ulgę. Nie czułam już 
przynajmniej smaku słonych łez.
Powlokłam się w stronę swojego pokoju. Nie lubiłam go, ponieważ wiązało się z nim bardzo dużo przykrych wspomnień.
Luke
       Siedziałem przed starymi drzwiami i czekałem na niego. 
Powiedział, że zajmie mu to tylko chwilę, ale od dwóch godzin nawet do 
mnie nie wyjrzał. Korytarz w którym się znajdowałem, wyglądał nieco 
strasznie o tej porze dnia. Moją twarz oświetlał mały płonień pochodni, wiszącej na ścianie jakiś metr ode mnie. Było ich
 tu sporo, lecz połowa z nich już pogasła. Marmurowa posadzka stała się 
strasznie zimna i byłem zmuszony wstać. Oparłem się o drzwi. Chciało mi 
się spać. Powieki mi ciążyły i już powoli zasypiałem. Gdyby nie niewielki ruch drzwi, na pewno oddałbym się w objęcia morfeusza.
Otrząsnąłem
 się i odsunąłem. W tym samym czasie drzwi się otworzyły. Na korytarz 
wyszedł mężczyzna w średnim wieku. Miał na sobie długą, wzorzystą szatę.
 Głowę pokrywały mu ciemne, gęste włosy. Na twarzy widniał ledwo widoczny uśmiech.
       Mężczyzna gestem zaprosił mnie do środka. Posłuchałem się i wolnym krokiem
 ruszyłem w kierunku oświetlonego, ciepłego pomieszczenia. Rozejrzałem 
się po twarzach osób, siedzących przy dużym stole. Mieli na sobie 
podobne, różnokolorowe szaty sięgające ziemi. Pokój wystrojony był w 
kolorach czerwieni i czerni. Ogromny stół stał pośrodku, a wokół niego 
siedziało kilkanaście osób. Podłogę pokrywał gruby czerwony dywan. Gęsto
 rozmieszczone lampy, rzucały ponure cienie na ciemne ściany.
- A oto i mój syn – mężczyzna położył mi rękę na ramieniu i przemówił do zgromadzonych.
Po sali rozległy się niezadowolone pomruki niektórych obecnych.
-A
 nie jest przypadkiem za młody? Myślę, że powinien to być ktoś z 
większym doświadczeniem – odezwał się starzec, siedzący najbliżej.
-Luke
 skończył niedawno osiemnaście lat i doskonale się nada do zadania – 
zostawał przy swoim. - Jeszcze jakieś zastrzeżenia? Nie? No to idziemy 
dalej.
-Ee... Ojcze, ja nie za bardzo wiem o co chodzi – powiedziałem po cichu.
-Wytłumaczę
 ci później, teraz jesteś najwyraźniej zmęczony. Idź do domu, przy 
śniadaniu cię o wszystkim poinformuję – odparł z wyraźną troską w 
oczach.
     Odwróciłem się i otworzyłem drzwi. W progu jeszcze raz się obejrzałem po pokoju i go opuściłem.
Odchodząc
 słyszałem podniesione głosy o jakimś planie, w którym miałem 
uczestniczyć. Byłem zbyt zmęczony, by zastanawiać się o czym jest tamta 
narada. Poruszałem się powoli korytarzem. Pokonałem sporą ilość schodów 
nim wyszedłem na zewnątrz. Rześkie powietrze owiało mi twarz. Zapiąłem 
czarną kurtkę, którą miałem na sobie i spojrzałem na niebo pokryte 
chmurami. Westchnąłem. Miałem tak wielką nadzieję, że będę mógł zobaczyć
 księżyc, który nie pokazywał się od tygodni. Rozczarowany postanowiłem 
wrócić do domu i położyć się spać. Nie miałem daleko. Po pięciu minutach
 przedzierania się przez las doszedłem do dużego domu. Ogromne podwórko 
wydawało się nie mieć końca. Wokół budynku rosły drzewa dające cień. Pod niektórymi z nich znajdowały się ławki. Wszystkie światła 
były pogaszone, co świadczyło o tym, że reszta domowników już śpi.
       Po cichu, by nikogo nie obudzić, dostałem się do środka i 
poszedłem do swojego pokoju. Mijając łóżko oraz małą biblioteczkę 
zatrzymałem się i ściągnąłem kurtkę. Odłożyłem ją na krzesło, z którego 
zabrałem książki i postawiłem je na swoim miejscu. Nie miałem zwyczaju 
po sobie sprzątać o tej porze, ale nigdy nie mogłem patrzeć jak książki 
walają się nieszanowane. Wiele ludzi uważa, że przez to jestem odrobinę 
dziwny, ale nie obchodzi mnie ich zdanie.
       Otworzyłem drzwi po lewej stronie i wszedłem do łazienki. Wziąłem
 szybki prysznic, przebrałem się w piżamę i umyłem zęby. Gdy wróciłem do
 pokoju, położyłem się i okryłem miękką pościelą.
Zasnąłem.
______________________
Rozdział pierwszy gotowy. Za tydzień najprawdopodobniej kolejny. ;) Zachęcam do komentowania.
Rozdział pierwszy gotowy. Za tydzień najprawdopodobniej kolejny. ;) Zachęcam do komentowania.
Nareszcie dodałaś rozdział :) Będę Ci non stop zatruwać życie, żebyś jak najczęściej coś dodawała :D
OdpowiedzUsuńA więc tak, lecę z komentarzem...Bardzo szkoda mi Lisy. Jest na pewno bardzo dobrą osobą, a ma takie ciężkie życie. Wyobrażam sobie, co dziewczyna czuje. Dom jak rudera, widok ojca z piwem...Dobrze, że ma chociaż kochającą babcię. Mam nadzieję, że umilisz jej chociaż trochę życie :P
A Luke...Ciekawi mnie, o jaki plan chodzi i mam nadzieję, że jak najszybciej to wytłumaczysz :D Ten chłopak wydaje mi się totalnym przeciwieństwem Lisy, a wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają ^^ Only i jej nieczyste myśli...
No nic. Czekam na następny rozdział, który - mam nadzieję - pojawi się niedługo, bo mnie zaciekawiłaś :D
Podoba mi się! Masz przyjemny styl, historia wydaje się ciekawa. Czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Carmen
www.ofiara-wrozek.blogspot.com
To blee! Jak mogłaś ZNOWU napisać świetny rozdział? Chciałam sobie pomarudzić nad jakością rozdziału i nie mogę :/
OdpowiedzUsuńJuż lubię Luka. Nie znosi, kiedy książki "walają" sie nie szanowane. Ahh, czyż to nie ideał? :D
Strasznie współczuje Lisie, wydaje się taka wrażliwa i drobna (choć pewnie się mylę :D), a jej ojciec jest taki... blee. Dobrze, że ma swoje "światełko" :P
Weeeny <3
Calm
Fajnie piszesz :3 Nie wiem jak będzie, ale jak dla mnie to szykuje się romansik ;w; Tylko muszą się najpierw spotkać xD Weny i czekam na kolejny rozdział :3
OdpowiedzUsuńLuke. Boze, dałaś mu cudne imie. A byłam pewna że to on siedział w krzakach. A jeśli to nie on, to kto? Wgl ojcowie w twoim opowiadaniu nie są za fajni jeden nałogowo pije, a drugi wciąga syna do jakiejś sekty. Zobaczymy czy Luke da się omamić.
OdpowiedzUsuńAlexis wciąż z telefonu
historia-jess.blogspot.com/
Co mogę powiedzieć...?
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam rozdział i muszę przyznać, że świetny.
Taki trochę tajemniczy.
Ciekawi mnie ta sprawa z Luke'iem.
Ale ta chata u Lisy to niezła.
Z tą babcią miałam wrażenie, że zaraz coś się stanie.
Ta scenka była jednocześnie taka zwykła, nieszczególna, a jednak odrobinę jakby wiało grozą - wprowadzasz czytelnika w taki nastrój przynajmniej.
:)
Super, będę obserwować!
OdpowiedzUsuń