niedziela, 18 sierpnia 2013

3. "Pomocy"

Ten rozdział dedykuję Calm za te komentarze dzięki którym mam ochotę pisać.

 

Lisa

  
      Słońce leniwie wysuwało się zza horyzontu. Otworzyłam okno i podeszłam do szafy. Wygrzebałam z niej czystą, czerwoną koszulkę z krótkim rękawem i przetarte szorty. Nie miałam najlepszych ubrań, ale nie mogłam ich zaliczyć do najgorszych. Te lepsze trzymałam do szkoły.
     Z szuflady wyjęłam parę skarpetek oraz resztę bielizny. Było jeszcze wcześnie, ale miałam ochotę na spacer po lesie. Ubrałam się i wyszłam z pokoju jak najciszej, aby nikogo nie obudzić. Kiedy już zeszłam na dół, weszłam do kuchni i zabrałam kawałek chleba.
     Nałożyłam trampki z trudnością, ze względu na opuchliznę na kostce. Wiedziałam, że powinnam siedzieć w domu i leżeć, czy coś w tym stylu, lecz nie mogłam tak wytrzymać choćby kilku chwil. Niektórzy mówią nawet, że mam ADHD. Ja jednak nie zwracam na nich uwagi. Kto by na moim miejscu chciał zostać w domu? Raczej nikt.
     Opuściłam dom i powoli podeszłam do bramki. Jak się spodziewałam, była zamknięta. Nie chciałam już wracać się po klucz, więc kulejąc okrążyłam dom i znalazłam dwie szerokie deski, zakrywające dużą dziurę w ogrodzeniu. Odsunęłam je i przecisnęłam się przez otwór. Nagle poczułam, że jestem wolna.
     Szłam wolnym krokiem przez pole. Nie zwracałam uwagi na ból, aż w końcu się do niego, tak to ujmę, przyzwyczaiłam. Doszłam do wysokiego płotu, odgradzającego wieś od lasu. Zazwyczaj przechodziłam przez niego górą, lecz tym razem postanowiłam dołem. Pół kilometra dalej znajdowała się spora wykopana dziura, o której nikt nie wie, oprócz mnie. Może dlatego, że sama ją zrobiłam.
Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. W miejscu dziury leżał duży kamień. Musiałam jakoś ukryć przejście, aby nikt tego nie zgłosił władzom. Gdyby oni się dowiedzieli, nie tylko by naprawiali i umacniali ogrodzenie oraz grunt pod nim, ale i szukaliby sprawcy, który zostałby surowo ukarany. Tylko nieliczni znali powody takiego postępowania. Niestety ja do nich nie należałam. Mimo tych wszystkich zabezpieczeń wstęp do lasu nie był zakazany. Były specjalne furtki, ale od najbliższej dzielił mnie jeszcze kilometr.
     Odsunęłam ciężki kamień i z łatwością prześlizgnęłam się pod płotem. Musiałam jeszcze jakoś zasłonić wejście, dlatego też nazbierałam dużą kępę trawy, kwiatów i czegoś tam jeszcze, po czym wsadziłam to w ziemię po drugiej stronie ogrodzenia, z nadzieją, że nikt nie będzie taki mądry, by zobaczyć, iż coś jest nie tak.
     Wstałam i odetchnęłam z ulgą. Pokonałam już połowę drogi. Została tylko rzeczka. Aby do niej dojść musiałam iść jeszcze około pięćset metrów. Szczęście mi sprzyjało i nurt był zadowalająco spokojny. Zdjęłam buty i skarpetki. Woda nie była głęboka, sięgała mi zaledwie do połowy łydki. Po drugiej stronie leżał piasek i tworzył coś w rodzaju mini plaży. Usiadłam na nim i suszyłam nogi.
Z lasu za mną wyskoczył mały zając. Chciał uciec, ale zobaczył w mojej ręce chleb. Wiele zwierząt zamieszkujące ten las przyzwyczaiło się do dokarmiania przez ludzi. Ostrożnie zbliżył się do mnie. Pewnie był bardzo godny, więc odłamałam kawałeczek jedzenia i zachęciłam go, by podszedł bliżej. Zwierzątko już bardziej pewne wzięło ode mnie kawałek chleba i czekało na więcej. Odłamałam więc połowę i dałam zającowi. Resztę zjadłam sama.
     Coś zaszeleściło w krzakach za moimi plecami. Małe zwierzątko uciekło, a ja poczułam na karku czyjeś spojrzenie. Odruchowo się odwróciłam, ale niczego nie dostrzegłam. Ten sam szelest dobiegał z mojej lewej strony. Odskoczyłam i rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok przykuł napis na piasku „pomocy”. Wystraszona zawołałam: - Jest tu ktoś?
Nikt mi nie odpowiedział.
- Halo! - nadal nie otrzymałam odpowiedzi. Za to poczułam jak coś lub ktoś się do mnie zbliża od tyłu. Odwróciłam głowę, ale nikogo nie było. Jednakże na piasku widniał kolejny napis „uciekaj”.
      Bez zastanowienia przeszłam, a raczej przebiegłam, przez rzekę i biegłam ile sił miałam w nogach. Moja kostka dała o sobie znak i kilka razy upadłam, pod wpływem straszliwego bólu. Wiedziałam jednak, że szybko muszę się dostać do domu. Ogrodzenie pokonałam górą, aby było szybciej. Za płotem poczułam się bezpieczniej, więc zwolniłam kroku. 



Luke

 

 
      Miałem ochotę zasnąć i nigdy już nie wstawać. Trenowałem z Mike'm do późnego wieczora. Bolały mnie wszystkie mięśnie, co było dziwne, bo nigdy tak się nie czułem po treningu. Padłem na łóżko i modliłem się o spokój na resztę wieczoru. Niestety nie było mi to dane.
     Usłyszałem ciche dzwonienie telefonu. Znowu go gdzieś wsadziłem, pomyślałem. Zbyt często gubiłem swój telefon. Zdarzyło mi się nawet spuścić go w toalecie. Dwa dni szukałem go potem w rurach, ale opłacało się, bo przy okazji znalazłem ulubiony pierścionek mamy. Nagrodą było zwolnienie ze sprzątania przez miesiąc.
     Przekopałem stertę ubrań w szafie, ale nic tam nie znalazłem. Dzwonienie nie ustawało, co oznaczało, że ktoś pilnie chce ze mną rozmawiać. Przeszukałem resztę pokoju, ale to wszystko zdało się na nic.
Wtedy drzwi się otworzyły i stanęli w nich bliźniacy.
-Szukasz czegoś? - zapytała niewinnie Annabeth.
-Pomóc ci? - zaproponował mi Dihren z szerokim uśmiechem.
Wywróciłem oczami i westchnąłem. Wiedziałem o co im chodzi.
-Szukam telefonu - powiedziałem, po czym podszedłem do biurka i wyjąłem z szuflady portfel. Ku mojemu zaskoczeniu moje rodzeństwo pokręciło przecząco głową zanim zdążyłem wyjąć pieniądze.
-Nie tym razem braciszku. Nie możemy cię przecież tak wykorzystywać i zabierać ci ostatnie grosze. Pomożemy ci za darmo - powiedziała Ann dając nacisk na ostatnie dwa słowa.
-Jaki jest haczyk? - spytałem podejrzliwie, mrużąc oczy.
-Och, nie. Nie ma żadnego haczyka. Wiedz, że dla rodziny jesteśmy wyjątkowo mili. Szanujemy cię jako starszego brata i uważamy za wzór do naśladowania - odparła dziewczynka robiąc słodkie oczka.
-Mili? Szanujecie mnie i uważacie za wzór? Dużo macie jeszcze takich tekstów? - zaśmiałem się.
-No to jak? Widzimy, że potrzebujesz pomocy - rzekł Dihren wyciągając do mnie dłoń.
-Nieprawda - zaprzeczyłem, zakładając ręce na piersi. Kłamałem, a oni o tym dobrze wiedzieli. Nigdy nie udało mi się znaleźć telefonu bez ich pomocy.
-Nie będziemy tu stać bez końca. Teraz albo nigdy. Rodzice nie kupią ci drugiej komórki przed dwudziestką, pamiętaj o tym - wyparowała zniecierpliwiona Annabeth.
-Zgoda - uścisnąłem bratu rękę. Nie wierzyłem, że się zgodziłem, ale jak to mówią, cuda się zdarzają.
-No, to tak. Podpisz tutaj - powiedział mój brat podając mi zbiór kartek papieru, który wyglądał jak jakaś umowa. Sprostowując, to była umowa. Miała kilkanaście stron. Przeczytanie tego zajęłoby mi kilka dobrych godzin, ze względu na drobny druk. Odpuściłem sobie czytanie, bo byłem zbyt zmęczony. Sięgnąłem po pierwszy lepszy długopis i podpisałem się w wyznaczonym miejscu. Gdy tylko to zrobiłem, w okach rodzeństwa pojawił się błysk, co w ich wypadku oznaczało kłopoty. Nie wiem czemu, ale od razu pożałowałem swojej decyzji.
-Świetnie - zawołali radośnie bliźniacy, spoglądając na mój podpis.
-Twój telefon jest w bibliotece. Druga półka od lewej, ostatnia szuflada, pod leksykonem - wyjaśniła mi siostra z uśmiechem na ustach. Wtedy sobie uświadomiłem co się właśnie stało. Moje rodzeństwo mnie wrobiło. Wyrwałem umowę z rąk Dhirena i zacząłem czytać.
Ja Luke Hutnner zgadzam się być szoferem mojego rodzeństwa Annabeth i Dhirena Hutnner...
 Tyle mi wystarczyło.


________________________
Jak obiecałam, rozdział dodałam od razu po przyjeździe. MI się osobiście podoba, ale nie wiem jak Wam. Pierwszy raz jestem z siebie dumna. Niepokoi mnie jedynie długość moich notek. No nic, nadal nad tym pracuję.  Uczę się także interpunkcji, co nie wychodzi mi na dobre, bo tylko miesza mi to w głowie. Przeczytałam kilka poradników i w ogóle, ale prawie nic z nich nie rozumiem. Nie mogę znaleźć bety, wiec piszę tutaj.  Poszukuję bety. Zainteresowanych proszę o kontakt poprzez GG. 45219990.Czytasz = Skomentuj

8 komentarzy:

  1. Jejku, dziękuję! Nawet nie wiesz jak mi się miło zrobiło, kiedy zobaczyłam tą dedykację!

    Ha, a jednak chodzi do szkoły!
    Ma rację, też wolałabym wyjść, niż siedzieć w domu z ojczulkiem pijakiem.

    Właściwie, jak Luke szukał telefonu W RURACH?! Przetykał to jakoś? A może ma szerokie rury? Tak, z czystej ciekawości pytam ^.^
    Taaak... rodzeństwo to złooo!

    No i:
    "(...) Szanujemy cię jako starszego brata i uważamy za wór do naśladowania" - za wzór ;)

    Weeeny <3
    Calm


    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, nie zauważyłam, ale już poprawiam ;)
    A w sprawie telefonu, myślę, że w przyszłości bardziej szczególnie to opiszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! Nominuję Cię do nagrody Liebster Award! :3
    http://ofiara-wrozek.blogspot.com/p/liebster.html
    Pozdrawiam i gratuluję. :*
    (W razie, gdybyś nagrody nie uznawał/a, proszę o informację.)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ta Lisa? Łopatę tam zaniosła i dziurę wykopała czy co?
    :D
    Jak coś, to zawsze można jeszcze zgonić na psa. Hahahah.
    O matko, te napisy - Ty wiesz, jak człowieka zachęcić do czytania.
    L spuścił swój telefon...?? - Nie no, umieram ze śmiechu normalnie.
    Nawet nie chcę wiedzieć, jakim cudem ten pierścionek tam się znalazł.
    No dobra, chcę.
    (:
    Rodzeństwo L - dobra zagrywka.
    O ja, na jego miejscu, znając rodzeństwo, sprawdziłabym, co jest w tej "umowie" napisane.
    Długość Twoich notek również mnie niepokoi - są zbyt krÓTkiIIEEee!!!
    Mi się podobał :).
    Co do interpunkcji, każdy ma chyba z tym problemy.
    Nie czytaj poradników, bo i tak nic z tego nie wyniesiesz. Po prostu zwróć uwagę na to, w jakich okolicznościach występują przecinki w czytanych przez Ciebie książkach, a na pewno jakieś tam czytasz.
    (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bym zapomniała: kiedy planujesz dodać kolejną notkę?

      Usuń
    2. Dziękuję. ;) Odpowiem od razu na Twoje poprzednie komentarze.
      Ta czyjaś "obecność" będzie pojawiać się jeszcze przez pewien czas. Jest to związane z głównym wątkiem, nawet bardzo. Będzie to wyjaśnione, ale jeszcze nie teraz.
      Te stwory ze snu... no, nie nawiązywałam do "Muminków". Szczerze to chyba jako jedyne dziecko ich nie oglądałam.
      Pierścionek mógł spaść przy zmywaniu, a telefon, no są takie przypadki, jak ktoś ma grube rury. ^^ Pomyślałam, że skoro Lisa jest jedynaczką, to niech chociaż Luke ma towarzystwo.
      Ciągle staram się pisać więcej, niestety nie daję rady pisać więcej niż strona na jedną osobę. W przyszłości, być może dojdzie jeszcze ktoś. (tak na 79%)
      Informacja o nowej notce znajduje się w "aktualnościach".

      Usuń
  5. Z Lisy jest niezła „odnoga”. Wykopała sobie dziurę i przykryła kamieniem, w życiu bym na coś takiego nie wpadła, zapewne nadrabiałabym drogi, ale ona nie, bo po co?
    Mam ten sam problem co Luke, wciąż gubię telefon, no i czasem coś mnie boli jak się przećwiczę, więc poczułam się z nim spójna, ba! Polubiłam go. Chociaż trochę przesadził, że przed podpisaniem nie spojrzał nawet na pierwsze zdanie. Kurczę! Przecież każdy by się domyślił, że w z tymi kartkami jest coś nie tak. Z drugiej strony to tylko młodsze rodzeństwo, chyba do niczego go nie zmuszą. Chociaż to w końcu Twoja dola wyjaśnić nam co będzie dalej.
    Podoba mi się Twój styl pisania. Dodaję do obserwowanych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uhm, dziwne. Nie wiedziałam że duchy tak robią. Może duch który jest ze mną mi powie?
    Ha ha ha lubię tych bliźniaków^^

    OdpowiedzUsuń